-
Zaklęcie zwiększająco- zmniejszające ma na celu... - Syriusz
nawet już nie słuchał. Położył głowę na ławce i przymknął
oczy. Wczorajsze cukierkowe spotkanie przerodziło się w imprezę do
późna i większość Gryfonów miała problem ze skupieniem się.
Może oprócz Alicji i Franka, którzy zmyli się na spacer i
opuścili alkoholowe szaleństwo. Siedzący obok Syriusza James
ściągnął okulary i przecierał oczy, a Lupin myślał nad sensem
życia dwie ławki dalej. - Jego główne zastosowania to...
Gdy
Black otworzył oczy, wszyscy pakowali już książki i pergaminy.
Przyjaciele poczekali na niego przy wyjściu i razem ruszyli na
następne zaklęcia.
-
Nie mam pojęcia, co my właściwie wczoraj robiliśmy – mruknął
chłopak, idąc pośrodku.
-
I niech tak zostanie – skwitował Remus, poprawiając blond włosy.
- Szczególnie, że znalazłem Glizdogona w wannie dzisiaj rano,
kompletnie mokrego i z niebieskimi włosami. Najgorsze, że
prawdopodobnie sam to sobie zrobił.
James
uniósł brwi ze wzrokiem znawcy. Jego włosy były bardziej
potargane niż zwykle.
-
Ponoć przez cały wieczór udawałem psychologa i cała nasza trójka
ma depresję. Wypisałem nam leki, ale boję się, że nie przyjmą
tej recepty – wymamrotał cicho okularnik. Po chwili wzruszył
ramionami. - No nic, czas na Wróżbiarstwo, znów dowiemy się,
kiedy umrze moje nawet niezaplanowane dziecko.
Weszli
do sali i zajęli miejsca w wygodnych fotelach. Wszędzie wisiały
zasłony i koce, a dywanami były wyłożone nawet parapety. W
powietrzu roznosiła się woń kadzideł. Młoda nauczycielka
siedziała przy oknie i z rozmarzeniem wpatrywała się w szklaną
kulę. Miała mocno kręcone, rude włosy, ogromne okulary na nosie i
szczurzą twarz. Była chuda, jednak nie widać tego było przez
ogromną ilość materiałów o różnych wzorach, którymi była
obwieszona.
-
Och, tak, już zapomniałam, że mamy dzisiaj zajęcia –
wyszeptała. Syriusz zmarszczył brwi.
-
Od czterech lat powtarzam wam, że jest opętana. Mamy wróżbiarstwo
w poniedziałki od czterech lat.
-
Siadajcieeee – powiedziała nauczycielka z uniesieniem w głosie,
nie zwracając uwagi na to, że wszyscy już zajęli miejsca. - Och,
Dorcas! Te twoje kadzidełka są niesamowite!
Meadowes
odwróciła wzrok i westchnęła.
-
Niech będzie.
Syriusz
zaśmiał się cicho. Popatrzył jak dziewczyna bierze do ręki
drewnianą tablicę z horoskopem i mówi coś do Lily. Spojrzał na
swoją tablicę.
-
A więc, Rogacz... Wychodzi mi na to, że... - zmarszczył brwi. -
Jak ja nienawidzę tego przedmiotu. Nie wiem, co, do cholery,
oznaczają te gwiazdozbiory, ale według książki w tym miesiącu
spotka cię dużo wesołych rzeczy i poznasz wiele ciekawych osób.
James
klasnął w dłonie.
-
Nareszcie jakaś odmiana! - ucieszył się, jednak zaraz podbiegła
do niego nauczycielka i wyrwała chłopcom horoskop.
-
Potter, Potter... Ach, tu jest! - Wpatrzyła się w tablicę i
zrobiła smutną minę. - Przykro mi, ale wszystko wskazuje na to, że
twój syn zginie w wieku 13 lat...
-
Ja nawet nie mam syna! Ani nie będę go miał w najbliższej
przyszłości!
-
Jeśli chcesz rozmawiać o swojej seksualności, panie Potter, to nie
na moich lekcjach!
James
westchnął z rezygnacją i zaczął bawić się okularami, nie
poświęcając więcej uwagi zajęciom. Black poklepał go po
ramieniu i zaczął przeglądać książkę. Gdy zadzwonił dzwonek,
szybko zerwał się ze swojego miejsca.
-
Chodźcie, w końcu w miarę normalna lekcja – powiedział, mając
na myśli Opiekę nad magicznymi stworzeniami, którą tymczasowo
prowadził gajowy Hagrid, przyjaciel Huncwotów. Chłopcy wybiegli z
klasy, popychając się i śmiejąc. Ruszyli na błonia, gdzie czekał
nauczyciel. Widać go było z daleka, co nie stwarzało większych
problemów, gdyż miał ponad 3 metry wzrostu. W ręce trzymał dużą
klatkę. Uczniowie zgromadzili się wokół niego.
-
Witam, Gryfoni! - zagrzmiał. - Dzisiaj ładna pogoda, to se
pomyślałem, że możemy porobić co nico na polu. W tej klatce mam
kilka Niuchaczy. Urocze stworzenia, ale mają nosa do błyskotek,
cholibka. Pójdzie jeden na parę. Dobierzcie się szybko i po kolei!
Syriusz
kiwnął do Jamesa, który wyszczerzył zęby w odpowiedzi. Łapa
stanął w kolejce i zobaczył jak Hagrid wyciąga z klatki sporego
kreta z długim ryjkiem i podaje go Dorcas. Chwilę potem dostał
swojego.
-
Poznaj nasze dziecko, Jamie – mruknął, głaskając czarne
futerko.
-
Słuchajcie mnie teraz! Na błoniach są ukryte monety. Macie je
znaleźć z ich pomocą, tylko nie pozwólcie dostać im się do
zamku, bo wszystko popsują, cholibka. Kto znajdzie najwięcej,
będzie mógł zachować monety. Nie są prawdziwe co prawda, ale to
żetony do Sklepu Zonka, więc zawsze coś tam można wyhandlować.
No, do roboty! - zagonił ich gajowy.
Syriusz
z rozbawieniem patrzył na naburmuszoną minę Dorcas, która jak
zwykle miała na sobie dużo biżuterii i Niuchacz lgnął do niej z
każdym jej ruchem. Popędził za Jamesem, który bardzo zaangażował
się w zajęcia i biegał po krzakach z kretopodobnym stworzonkiem.
Okularnik uwielbiał zakupy u Zonka. Do jego mundurka poprzyczepiało
się pełno gałęzi.
Black
trzymał monety w dłoniach, kiedy Hagrid ogłosił koniec zabawy.
Przyznał zwycięstwo uradowanemu Jamesowi i wszyscy udali się na
lunch. Huncwoci dosiedli się do Lily, Dorcas, Ann i Alicji, co
dziewczyny skomentowały wymianą spojrzeń.
-
No tak, jak zwykle nie jesteśmy tu mile widziani – mruknął
Syriusz.
-
Dziwisz się? - Dorcas spojrzała na niego wyzywająco.
-
Tak – powiedział chłopak. - Weźcie, to ostatni rok, chyba możemy
chociaż normalnie pogadać, prawda?
-
O ile nie będzie to rozmowa o tych blondynach, o waszych
idiotycznych pomysłach, o nas, o waszych osiągnięciach, ogólnie
rzecz biorąc, o wszystkim, co jest w was odrażające, to jasne –
odparła Lily.
-
Masz makaron we włosach, nie możemy brać cię na poważnie –
powiedział James. Ann wyciągnęła z rudych kosmyków przyjaciółki
spaghetti.
-
Właśnie o tym mówię.
Remus
westchnął teatralnie.
-
Dajcie spokój, mamy siedzieć jak na stypie? Chcemy się tylko
zakolegować.
Dziewczyny
spojrzały na nich zdziwione. Zmarszczyły brwi i popatrzyły po
sobie.
-
No dobra – kiwnęła głową Alicja. - Sojusz.
Przez
stół podała rękę Jamesowi.
-
Teraz, moje drogie – zaczął Syriusz. - Zacznie się prawdziwe
życie.
***
-
Nie sądziłem, że tak łatwo się zgodzą – powiedział późnym
wieczorem, gdy siedział zresztą Huncwotów w dormitorium.
-
Ja też nie – odparł Remus. - Ale to dobrze. Jestem już zmęczony
tymi wszystkimi kłótniami.
-
Nie no, co ty, to tylko 6 lat skakania sobie do gardeł –
podsumował Frank, opadając na poduszkę.
Syriusz
uśmiechnął się do siebie i zasunął kotary. Położył się i
wyciągnął spod poduszki Mapę Huncwotów.
-
Lumos – szepnął i z jego różdżki wystrzelił jasny promień.
Spojrzał na dormitorium dziewczyn. Kropka z podpisem „Dorcas”
przemieszczała się w stronę drzwi. - Co ty znowu kombinujesz?
Wyszedł
szybko z łóżka i poszedł w stronę wyjścia.
-
A ty dokąd? - zapytał Remus, szykujący się do spania.
-
Muszę coś sprawdzić.
Zbiegł
po schodach i przeleciał przez Pokój Wspólny. Zatrzymał się na
korytarzu i poczekał, aż obraz otworzy się i pojawi się w nim
Dorcas. Zgodnie z jego przypuszczeniami, dziewczyna wymknęła się i
ruszyła po chłodnej posadzce.
Po
kilkunastu minutach Syriusz obserwował, jak wchodzi do sali
astronomicznej i siada na parapecie. Wyglądała na taką drobną
bezbronną, chuda, w luźnej sukience i poplątanych włosach.
Syriusz wiedział jednak, że to złudzenie.
Nagle
Dorcas odwróciła się gwałtownie, jakby wyczuła jego obecność.
Zmarszczyła brwi i wstała, wyciągając różdżkę. Syriusz
westchnął i wyszedł zza rogu.
-
Co, do cholery, tu robisz? - warknęła dziewczyna. Chłopak podniósł
ręce w obronnym geście.
-
Myślałem, że znowu idziesz poimprezować czy coś.
Uniosła
brwi.
-
Wyjątkowo często się mylisz – mruknęła i podeszła bliżej.
-
Aż tak to widać? - wyszczerzył zęby. - Masz coś przeciwko, żebym
posiedział tu z tobą?
-
Tak – odparła. Syriusz wzruszył ramionami i usiadł na parapecie.
Dorcas pierwszy raz w życiu uśmiechnęła się do niego. Wspięła
się obok niego i popatrzyła z gwieździste niebo.
-
Dragi i imprezy to nie jedyne rzeczy, którymi się zajmuję, Black.
Spojrzał
na nią. W jej dużych oczach odbijał się księżyc.
-
Dlaczego to robisz? Dlaczego ciągle zgrywasz taką twardą,
bezuczuciową, nie pozwalasz nikomu się poznać?
-
Dlaczego miałabym? Ludzie ranią. Myślę, że dobrze o tym wiesz.