Alicja
założyła czerwoną koszulkę, włożyła ją do czarnych,
obcisłych spodni, narzuciła na siebie kurtkę z cienkiej skóry.
Wzięła kosmetyczkę i poszła do łazienki. Wykonała perfekcyjny
makjaż, podkreślając duże oczy granatowym cieniem. Rozpuściła
włosy, pozwalając, by ułożyły się w swobodne fale.
Spojrzała
w lustro. Odbiły się w nim brązowe włosy, pełne usta, szare,
wesołe oczy, szczupła sylwetka. Alicja powiesiła na szyi cienki
łańcuszek, ubrała buty na obcasie i gotowa wyszła z łazienki.
Powiesiła na ręce torebkę i pewnie zeszła do pokoju wspólnego.
Na dole
czekała na nią Dorcas, będąca całkowitym przeciwieństwem
roześmianej, kolorowej Breaks. Ubrana w czarną, krótką sukienkę
i martensy, obwieszona srebrną biżuterią, wodziła wzrokiem po
Gryfonach. Jej rozlatująca się torba kołysała się w rytm
oddechów dziewczyny.
-
Witam, witam! - zawołała śpiewnie Alicja, szczerząc zęby.
- Hej,
Alo – uśmiechnęła się Meadowes.
-
Widzę, że ktoś ma dzisiaj dobry humor. To super. Dobra, chodź, bo
umieram z głodu.
- Nie
wydaje mi się.
Po
kilku minutach były w Wielkiej Sali. Usiadły na swoich ulubionych
miejscach. Lily i Ann już na nie czekały.
-
Annie, dziś jutro wielki powrót na zajęcia, co nie? Jak się
czujesz? - Alicja spytała blondynkę, uśmiechając się przyjaźnie.
- Przez
ten cały czas, który spędzałam sama w dormitorium, przerobiłam
cały materiał z tego miesiąca. Będę się nudzić – wywróciła
oczami Laverty.
-
Jesteś niesamowita. Ja bym sobie odpuściła po godzinie.
- W
ogóle byś nie zaczęła – wtrąciła Lily, śmiejąc się. -
Idziemy gdzieś wieczorem? - zmieniła temat. - Pomyślałam, że
możemy wpaść do Pokoju Życzeń i coś porobić... Poza tym, chcę
z wami pogadać.
Alicja
pokiwała głową.
- Jak
najbardziej. Co powiecie na plażę?
Roześmiały
się. Alicja nalała sobie wody i nałożyła na talerz łyżkę
sałatki. Popatrzyła na tosty Ann.
-
Zaśmiecasz swój organizm, skarbie – rzuciła. Laverty zmarszczyła
brwi.
- To
tylko tosty.
- Jak
tam chcesz – wzruszyła ramionami. Spojrzała na zegarek. - Muszę
lecieć. Wiecie, lubię mieć wszystko punktualnie zrobione. Widzimy
się później!
Przyjaciółki
pomachały do niej i zabrały się za jedzenie śniadania. Alicja
pobiegła do szatni dla graczy Qudditcha. James Potter, Syriusz Black
i Angelina Hamitch przebierali się na trening. Reszta drużyny
jeszcze nie przyszła.
-
Cześć! Gotowi? Gdzie są pałkarze? - nie czekając na odpowiedź,
zaczęła się przebierać. - Powiem wam, że jestem pozytywnie
nastawiona na najbliższy sezon.
- Ta,
chociaż ty jedna – rzucił Syriusz, wiążąc włosy w kucyk. - Bo
wszyscy są w strasznie ponurych nastrojach.
-
Slytherin ma nowego ścigającego. Chłopak ma talent. Na ostatnim
treningu trafiał za każdym razem – zmarkotniał James. Ściągnął
okulary i wrzucił je do torby. - Przerzutki i wtyki ma opanowane do
perfekcji.
- A my
mamy mnie – parsknął skromnie Black. - Wątpisz w mój talent?
- Nigdy
w życiu, Łapo!
Nagle
usłyszeli gwizdek pani Hurricane. Wzięli miotły i wyszli na
ogromne boisko. Wiał lekki, letni wiatr. Niebo było częściowo
przykryte chmurami.
-
Warunki perfekcyjne – pokiwała głową Angelina, uśmiechając
się. Przerzuciła nogę przez miotłę i wzbiła się w powietrze.
Alicja
rozejrzała się. Na trybunach siedziała Molly Prewett, przyjaciółka
Angie, Remus i Lily, która postanowiła pokibicować przyjaciółce.
-
Potter, gdzie reszta twojej drużyny, na brodę Merlina?! - wrzasnęła
pani Hurricane, marszcząc brwi. Wyglądała jak wściekła puma
szykująca się do skoku. Miała czarne włosy, spięte w ciasny
warkocz, jej wysportowane ciało podkreślał ciemny, przylegający
strój do Qudditcha, a ostre rysy twarzy nadawały surowego wyglądu.
Ali wzdrygnęła się.
-
Oni... zaginęli w akcji, pani profesor – wymamrotał Potter.
- To
nieco komplikuje sprawę, nie uważasz?
Sytuację
Jamesa uratowała Molly, a dokładniej jej wrzask. Artur Wesley stał
nad nią z niewielkim przedmiotem.
-
Weasley, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie podchodził do mnie
z tymi mugolskimi wynalazkami?!
- Ale
Molly, to ręczna tarka do warzyw! Przecież to niesamowite!
-
Arturze, oczywiście, że to niesamowite, jednak wolałabym, żebyś
zajął się egzaminem, który, przypominam ci, piszesz pojutrze.
Twarz
chłopaka przybrała kolor jego rudych włosów. Zamilknął.
- Czy
coś się stało? - zaniepokoiła się Molly. - Masz mi coś do
powiedzenia?
Artur
przygryzł wargi.
-
Jest... Jest... Taka tycia sprawa... Mikrotycia, powiedziałbym
nawet...
-
Arturze Weasley... - panna Prewett zmrużyła oczy. Rudzielec nie
mógł wytrzymać tego spojrzenia.
-
Całkiem zapomniałem... i... i zapisałem się na ten sam termin!
- O
czym ty mówisz?
-
Pojutrze zdaję mugolskie prawo jazdy! - wypalił chłopak, odwrócił
się i rzucił pędem przez ławki na trybunach, chowając się przed
zaklęciem rzuconym przez dziewczynę.
Alicja
uniosła brwi.
- Wow –
mruknęła do siebie. Przerzuciła nogę przez nową miotłę,
prezent od rodziców na początek ostatniego roku w Hogwarcie i
poszybowała w górę. Trening trwał tylko pół godziny, gdyż
reszta drużyny się nie pojawiła. Gdy wrócili do szatni,
zobaczyła, jak wkurzony jest James.
- Jak
tak dalej pójdzie to nici z pucharu.
- Damy
radę – pocieszyła go Angelina, rozczesując długie włosy.
- Jasne
– mruknął Potter. - Właśnie, Alicja – dziewczyna uniosła
głowę na dźwięk swojego imienia. - Frank kazał przekazać, że
nie da rady się dzisiaj z tobą spotkać.
Breaks
uniosła brwi.
- A to
dlaczego?
-
McGonnagal chciała, żeby przypilnował jakichś drugoklasistów w
trakcie szlabanu czy coś. Nie przejmuj się, pewnie jutro ci coś
zaproponuje.
- Nie,
spoko, nie ma sprawy – wymusiła uśmiech. - To miała być tylko
nauka jednego zaklęcia. I tak już je umiem – wzruszyła
ramionami. Spakowała szybko rzeczy do torby. - Lecę, do później.
Poszła
prosto do dormitorium. Czuła, że zaraz się rozpłacze. Położyła
się na łóżku i sięgnęła po różdżkę. Wyczarowała
niewielkie motylki, które fruwały nad jej głową, po czym znikały.
-
Nieważne – mruknęła do siebie. Wstała i zobaczyła, że jej
sowa wróciła z domu z listem od rodziców.
Kochana
Alicjo,
Mamy
nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku. Wszyscy wyczekujemy, aż
przyjedziesz na święta. Jeszcze dwa miesiące, ale prezenty dla
ciebie już się zbierają. Przysyłamy ci nowy sweter, żebyś choć
trochę poczuła dom.
Tacie
bardzo powodzi się z firmą, jego gazeta jest najczęściej kupowaną
w całej Brytanii. Zdobyliśmy też bilety na Mistrzostwa Świata w
Qudditchu, odbędą się w wakacje, wybierzemy się tam przed twoimi
studiami. Poza tym, musiałam kupić nową różdżkę, gdyż stara
połamała się, gdy robiłam małe eksperymenty kulinarne.
Napisz
jak najszybciej, co u ciebie, chcemy znać wszystkie plotki.
Pamiętaj, jesteś najcudowniejsza! Kochamy ię bardzo, maleńka.
Mama
Alicja
uśmiechnęła się do kartki. Włożyła ją do pudełka po butach,
gdzie trzymała wszystkie listy. Na samym dnie leżało stare
zaproszenie do rozpoczęcia nauki w Hogwarcie.
Usłyszała
kroki na schodach. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Dorcas.
Uśmiechnęła się, weszła i zamknęła drzwi.
-
Hej, nie powinnaś być teraz z Frankiem? - spytała, podchodząc
bliżej.
-
Taaa, zostałam trochę wykiwana. To nie jego wina – odparła Ali,
podnosząc wzrok.
-
Kiepsko – skomentowała Dor i wyjęła coś ze swojej szafki.
Alicja dostrzegła, iż jest to srebrny łańcuszek, który Meadowes
dostała od jakiegoś starszego chłopaka dwa lata temu. - Chodź na
dół. Jest wesoło. Ktoś załatwił słodycze z Miodowego
Królestwa. Poprawią ci humor. Do tego próbuję z Lily i Ann wyciąć
jakiś numer Huncwotom i przyda nam się jeszcze jedna głowa do
myślenia.
Alicja
zaśmiała się i pozwoliła Dor pociągnąć się do Pokoju
Wspólnego. Rzeczywiście, było tam sporo osób, a wszystkie stoliki
były zawalone słodkościami. Lily i Ann siedziały w swoim stałym
miejscu, na kanapach przy kominku.
-
Kogo my tu mamy! - zawołała Lily, podając przyjaciółce piwo
kremowe. - Polecam te żelki w kształcie królików. Zaczynają
skakać po języku.
-
Nieźle – pokiwała głową Ali. Rozglądnęła się. Huncwoci
stali na dywanie, otoczeni przez wianuszek młodszych dziewczyn. -
Mówiłyście coś o wrobieniu ich.
-
Nie mam pomysłu – mruknęła Ann.
Alicja
wyszczerzyła zęby i machnęła różdżką w stronę chłopców.
Dywan pod ich stopami uniósł się na metr. Przyjaciele zakołysali
się niebezpiecznie.
-
Co do...? - zaczął Syriusz, ale nie skończył, gdyż dywan
gwałtownie ruszył do przodu. Po pokoju przeszła salwa śmiechu.
Lupin
odwrócił się szybko.
-
Breaks! - wrzasnął. Dziewczyny roześmiały się głośno. Dorcas
wyszeptała zaklęcie i dywan upadł na ziemię i zwinął się,
unieruchamiając Huncwotów w środku. Przyjaciółki zerwały się i
zanim chłopcy wydostali się z pułapki, wybiegły na korytarz.
Pobiegły w stronę Pokoju Życzeń. Wyleciały zza zakrętu,
wpadając na kogoś. Alicja podniosła wzrok i zobaczyła Franka.
Wyglądał na dość zakłopotanego.
-
Och...
Lily
przygryzła wargi i pociągnęła Dor i Ann w drugą stronę.
-
Odwrót zarządzam.
Gdy
odeszły, Frank wyszczerzył zęby.
-
Sorry za dzisiaj. McGonnagal tak szybko mi powiedziała, że nawet
nie zdążyłem się sprzeciwić.
Alicja
pokiwała głową.
-
Nie ma problemu. Zdarza się – powiedziała, czując, jak rumieniec
wkrada się na jej policzki.
Frank
udał, że tego nie widzi. Pokiwał tylko głową.
-
To może... - zaczął. - Może nadrobimy to teraz? Niekoniecznie z
książkami.
Uśmiech
dziewczyny wystarczył.
Super. Czekam na next.
OdpowiedzUsuń