James
Potter wiedział, że spieprzył sprawę.
A
wszystko przez te pigułki od Dorcas. Namieszały mu w głowie.
Riley
była na niego wściekła. Ale nie to go bolało najbardziej. Widział
jej smutek i był zły na siebie, że to przez niego.
Teraz
siedział naprzeciw niej w dormitorium. Nie odzywała się do niego.
Ignorowała po całości.
-
Riley, mówiłem ci, nie wiedziałem, co gadam! Przepraszam.
Nic.
-
Słuchaj, wynagrodzę ci to.
Nic.
-
Dobrze wiesz, że nie miałem tego na myśli. Nie kocham Lily. Tylko
i wyłącznie ciebie, jasne?
To
podziałało.
- Masz
konsekwencje tych swoich tabletek. Co ci do łba strzeliło?
Narkotyki? Myślałam, że jesteś dojrzalszy.
Dziewczyna
wstała i wyszła, zostawiając go sam na sam ze swoimi myślami. Nic
nie czuł do tej rudej wiewiórki. Skończył z nią. Wiedział, co o
nim myśli i to mu wystarczyło. Tylko że do Riley to nie
dochodziło.
Wybiegł
za nią. Dogonił na korytarzu i złapał za ramię tak mocno, że
nie mogła się wyrwać. Odgarnął włosy i pocałował.
Odsunęła
się powoli i pokręciła głową.
-
James, przestań. Przestań oszukiwać siebie i mnie. Nic się nie
zmieniło. Ja nie jestem Lily Evans. Nie zamierzam być jakimś
pocieszeniem.
Chłopak
stanął jak wryty. Po raz pierwszy ktoś z nim zerwał. I po raz
pierwszy ktoś, na kim mu zależało. Spojrzał w orzechowe oczy
dziewczyny, jasnobrązowe włosy i drobny nosek. Chciało mu się
płakać, ale uznał, że nie będzie się rozklejał. Zobaczył
rozczarowanie malujące się na twarzy Riley.
Nie
mógł tego znieść.
Odwrócił
się i szybkim krokiem odszedł do wieży Gryffindoru. Wszedł do
dormitorium i kopnął w krzesło. Zrzucił jednym ruchem książki i
papiery ze stolika, dając upust złości. Nie zauważył Syriusza,
który stojąc w drzwiach, uważnie obserwował przyjaciela.
- Nie
masz ochoty na spacer czy coś?
James
kiwnął głową. Po chwili byli już na błoniach i kierowali się
do Zakazanego Lasu. Gdy byli wystarczająco daleko, by nikt z zamku
ich nie zobaczył, zmienili się w zwierzęta. Na miejscu Pottera
stanął potężny jeleń, Syriusz przeobraził się w czarnego
wilczura.
Wbiegli
do lasu. Przez drzewa prawie nie przebijało się światło, ale
chłopcy wiedzieli, że to miejsce skrywa nie tylko straszne rzeczy.
Kilkanaście minut później pojawiła się trawa, a na niej rosa
odbijająca promienie słoneczne tańczące na konarach.
James
uwielbiał być w ciele zwierzęcia. Nie kierowały nim wtedy uczucia
i emocje, ale instynkt. Nie czuł smutku i bólu. Miał gdzieś cel i
musiał go zdobyć. Tylko to się liczyło.
Jego
kopyta stukały rytmicznie o podłoże. Schylił głowę, by nie
zahaczyć porożem o gałąź i przeskoczył przez gruby pień. Kątem
oka dostrzegł Syriusza. Czarny wilczur zawył w trakcie biegu i
popędził przed siebie. Wylądowali na niewielkiej polanie, przez
którą przebiegał wąski strumyk. Huncwoci uwielbiali przesiadywać
tam całe dnie, szczególnie w lecie.
Jeleń
na powrót przeobraziły się w ludzi. James poprawił okulary i
zaśmiał się, widząc tarzającego się psa. Po chwili Syriusz stał
obok niego, strzepując z kraciastej koszuli trawę.
Usiedli
na kamieniach przy strumyku.
-
Mógłbyś zawsze być psem, Łapo.
Black
wzruszył ramionami.
- Nie
wytrzymałbym z pchłami na co dzień – stwierdził. - To co,
rozumiem, że wracasz do gry o Evans?
James
posłał mu mordercze spojrzenie.
-
Spieprzyłem wszystko, Syriusz. Dosłownie.
Łapa
machnął ręką.
-
Spójrz na mnie, Rogacz! Ja ciągle wszystko pieprzę. Najpierw
rodzinę. Potem życie woźnego. Wszystkich dziewczyn w Hogwarcie. W
końcu spieprzę coś o wiele ważniejszego, bo mam do tego talent.
Ale żyję i mam się dobrze. To tylko dziewczyna... Nie pierwsza i
nie ostatnia. Przeżywasz tak przez tą kłótnię przed wakacjami.
James
wiedział, że przyjaciel ma rację. Teraz, gdy ochłonął,
wiedział, że tak naprawdę nie czuje się tak źle jak myślał.
Długie
włosy Syriusza powiewały na wietrze. Nagle chłopak odwrócił się
gwałtownie.
-
Słyszałeś?
Potter
ściągnął brwi.
- Co?
W
oddali rozbrzmiewał śmiech. Powoli podeszli na skraj polany i
ukryli się za gęstym krzakiem.
James
znał ten głos. Spojrzał na Syriusza. Black patrzył z lekkim
zdziwieniem i satysfakcją.
Dorcas
szła w towarzystwie jakichś nastolatków. Paliła i lekko się
chwiejąc, szła przez Zakazany Las. Jej towarzysze byli w podobnym
stanie.
- Nigdy
jej nie poznam, tak? - mruknął Łapa, gdy oddaliła się na tyle,
by go nie usłyszeć. Zresztą, i tak niewiele by do niej dotarło. -
James, jak to jest, że dziewczyna zrywa z tobą, bo raz połknąłeś
jakieś tabletki, a Dor dzień w dzień łazi naćpana po Zakazanym
Lesie i nic – uśmiechnął się.
-
Chcesz za nią iść?
- Nie,
tyle mi na dziś wystarczy – wyszczerzył zęby.
Potter
widział iskierkę zainteresowania w oczach Łapy, ale kiwnął tylko
głową. Rozumiał fascynację osobą Meadowes. Była tak
nieosiągalna w porównaniu do innych dziewczyn, że Syriusz
traktował ją jako wyzwanie. A Black uwielbiał wyzwania.
Widzę, że już coraz więcej bohaterów się pojawia. Mam nadzieję, że niedługo wstawisz jakiś rozdział. Pozdrawiam ~Dorcas
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam do mnie