Dziewczyna
wpiła mu się w usta, rozpinając guziki koszuli. Jego ręce
spoczywały na jej talii. Znajdowali się w jej dormitorium,
zamkniętym na klucz. Syriusz wykorzystał ten sam schemat, co
zawsze. Znalazł dziewczynę, która miała na jego punkcie świra,
zaspokoił swe żądze, a potem zostawiał ją w łóżku, szybko się
ubierając.
Krukonka
zaszlochała, gdy otwierał drzwi.
-
Kocham cię!
Black
odwrócił się z kpiącym uśmiechem.
-
Kochasz? Miłość nie istnieje, skarbie.
„Moja
rodzina udowodniła mi to wiele razy”, dodał w myślach.
Wyszedł
z wieży Ravenclawu i ruszył do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
Otworzył obraz i przeszedł przez dziurę w ścianie. Jak zwykle o
tej porze, było tu wiele ludzi. Księżyc za oknem oświetlał
czubki drzew Zakazanego Lasu i odbijał się w jeziorze. Ktoś
napalił w kominku, trzecioklasiści pisali po książkach z
wróżbiarstwa, a grupka osób marzących o popularności z
zazdrością wpatrywała się w jeden z kątów pokoju.
Stały
tam cztery czerwone fotele i kilka puf, ustawione były tak, że
sprawiały wrażenie zamkniętej nory. Rzeczywiście tak było.
Huncwoci zagarnęli to miejsce już pierwszego dnia w Hogwarcie, tam
znajdowało się ich małe królestwo, do którego nie każdy mógł
wejść.
Syriusz
skierował swoje kroki właśnie do tego kąta. Jego przyjaciele
siedzieli rozłożeni na fotelach, co chwilę wybuchając śmiechem.
Dosiadł się do nich, Biorąc ze stolika butelkę z Ognistą Whisky.
Huncwoci
nie pytali się, gdzie był; dobrze wiedzieli. Zamiast tego
opowiedzieli mu kilka nowych pomysłów na kawały. Najbardziej
spodobała im się idea wysmarowania schodów masłem.
- No to
załatwione – uśmiechnął się Syriusz.
Zebrali
swoje rzeczy i poszli do dormitorium.
Jeśli
było jakieś miejsce, w którym panował większy nieporządek, to
nie zostało jeszcze odkryte przez ludzkość. Wszędzie walały się
stare butelki, ubrania i gazety. Jedynie łóżko Remusa było
czyste. Huncwoci zbierali się do posprzątania od wcześniejszego
roku, ale nie mieli na to siły. Nie pomyśleli o użyciu czarów, a
poza tym, obawiali się, że po sprzątaniu nie będą mogli niczego
znaleźć.
Usłyszeli
pukanie w szybę. James wpuścił do środka płomykówkę. Sowa
trzymała w nóżce paczuszkę. Chłopak otworzył ją.
- To od
mamy.
Wyjął
coś z pudełeczka i przeczytał dołączony list.
- Jest
też dla ciebie – rzucił niewielki przedmiot to Syriusza.
Chłopak
złapał go i zobaczył srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie
litery 'S'. Black poczuł, że trzęsą mu się ręce. W szóstej
klasie uciekł z domu i zamieszkał u Jamesa. Rodzina Potterów
traktowała go jak prawdziwego syna. Nie potrafił im się
odwdzięczyć.
Zawiesił
łańcuszek na szyi. Literka wpasowała się w zagłębienie między
obojczykami. Podniósł wzrok i zobaczył podobną ozdobę u Pottera.
Srebrne 'J' podnosiło się w rytmie oddechów przyjaciela.
-
Dzięki – mrugnął do przyjaciela i usiadł na łóżku. Zauważył,
że Remus jest przygaszony. - Lunio, wszystko w porządku?
-
Pojutrze pełnia – to wystarczyło.
James
usiadł koło przyjaciela i uśmiechnął się wesoło.
-
Pomożemy ci, jak zawsze. Będzie dobrze. To w końcu tylko mały,
futerkowy problem, co nie?
-
Rogacz, powinieneś zostać poetą. Nikt by tego tak nie ujął –
mruknął Black.
- To
wrodzony talent, Łapo.
- Nie
wątpię. Kto się dzisiaj pierwszy kąpie?
Frank
jak na komendę rzucił się do łazienki. Minął zaskoczonego
Remusa i trzasnął drzwiami.
- Ha!
Potter
przetarł okulary.
-
Wygląda na to, że Frank.
***
Syriusz
zszedł do Pokoju Wspólnego. Musiał czekać na łazienkę, a nie
miał siły na rozmowy o quidditchu. Pokój był pusty, w kominku
powoli wygasał ogień. Black zauważył ciemne włosy rozlewające
się na oparciu od kanapy.
-
Meadowes?
Dziewczyna
odwróciła się. Jak zwykle nie mógł niczego wyczytać z jej
wyrazu twarzy. I jak zwykle zauważył, że jest piękna.
- Co ty
tu robisz?
-
Siedzę – ucięła krótko swoim zachrypniętym głosem. Syriusz
westchną teatralnie i usiadł na fotelu.
- Gdzie
byłaś w trakcie lekcji?
-
Nigdzie.
- Cóż,
ciekawe – odparł nonszalancko. Zaśmiała się. Dorcas lubiła się
śmiać, ale robiła to rzadko. A przynajmniej nie w jego obecności.
- Wiesz, czasami zastanawiam się, co jest pod tą twoją maską
tajemniczości. Czy gdzieś głęboko w tobie żyje jakaś inna
Dorcas Meadowes.
-
Wszyscy się nad tym zastanawiają.
- Nie
oszukasz mnie, Meadowes. Też masz słabości.
Dziewczyna
wstała, nie spuszczając go z oczu podkreślonych czarną kredką.
Była prawie jego wzrostu, ale teraz patrzyła na niego z góry. Po
cholerę siadał na tym fotelu?
- Nigdy
mnie nie poznasz.
Uśmiechnęła
się, odwróciła na pięcie i wyszła.
Syriusz
podążył za nią wzrokiem. W sumie nie rozumiał tej niechęci
Meadowes od jego osoby. Nie spędzali wiele czasu razem, więc nie
mogła powiedzieć, że coś o nim wie, a jednak traktowała go jak
śmiecia. Wzruszył ramionami. Miał ciekawsze tematy do rozważań.
Gdy
wrócił do dormitorium, Frank i James już spali. Remus przerzucał
kartki jakiejś książki, ale wcale nie był na niej skupiony.
Syriusz wziął szybki prysznic i usiadł na łóżku, prostując
nogi i opierając się o ścianę.
- Gdzie
byłeś? - zagadnął Lupin, zamykając powieść.
- Na
dole – mruknął. - Spotkałem Dorcas – dodał po chwili.
Remus
uniósł brwi. Z całej ich paczki miał chyba najcieplejsze kontakty
z dziewczyną.
- Wow,
i jak było? No co? Każda rozmowa z nią to jak podróż do Krainy
Czarów. Nigdy nie wiesz, czego się spodziewać – dodał, widząc
minę przyjaciela.
- A
ponoć to Alicja nosi imię bohaterki... Zaczynam gadać dziwne
rzeczy. Co czytasz?
Remus
spojrzał na okładkę książki. Zmieszał się.
- To...
Znalazłem w bibliotece. W sumie ciekawe – mruknął chłopak,
wzruszając ramionami.
Uznał,
że chce mu się spać, więc zasunął ciężkie kotary wokół
łóżka i położył głowę na poduszce, jednak nocą zawsze
zaczynały się jego rozmyślania o życiu. Pogładził dłonią
zawieszkę od mamy Jamesa. Poczuł się niesamowicie szczęśliwy.
Tyle
się zmieniło, odkąd trafił do Hogwartu. Znalazł prawdziwy dom,
którego nigdy nie miał. Uciekł od swojej fanatycznej rodzinki,
zastępując ją rodziną Potterów. Black'owie zawsze traktowali go
jak wyrzutka, a gdy dostał się do Gryffindoru, zaczęło się
piekło.
To
właśnie wtedy Syriusz przestał wierzyć w miłość i uznał, że
nikt go już nie skrzywdzi. Brzydzili go ludzie, którzy mieli świra
na punkcie czystej krwi, więc wykańczał każdego Ślizgona, który
mu się postawił. Szybko wyrobił sobie status popularnego chłopaka,
znalazł przyjaciół i zaczął żyć naprawdę.
Jednak
wciąż czuł, że to jedna, wielka iluzja. Udawał silnego, choć w
środku był kruchy jak szkło.
Nie
wiedział jeszcze, że ktoś będzie zdolny potłuc to szkło. Pewna
istota, z którą pozornie łączyło go niewiele, ale w
rzeczywistości byli jak dwie krople wody. Zagubieni w wyimaginowanym
świecie.