poniedziałek, 29 sierpnia 2016

SYRIUSZ


Dziewczyna wpiła mu się w usta, rozpinając guziki koszuli. Jego ręce spoczywały na jej talii. Znajdowali się w jej dormitorium, zamkniętym na klucz. Syriusz wykorzystał ten sam schemat, co zawsze. Znalazł dziewczynę, która miała na jego punkcie świra, zaspokoił swe żądze, a potem zostawiał ją w łóżku, szybko się ubierając.
Krukonka zaszlochała, gdy otwierał drzwi.
- Kocham cię!
Black odwrócił się z kpiącym uśmiechem.
- Kochasz? Miłość nie istnieje, skarbie.
„Moja rodzina udowodniła mi to wiele razy”, dodał w myślach.
Wyszedł z wieży Ravenclawu i ruszył do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Otworzył obraz i przeszedł przez dziurę w ścianie. Jak zwykle o tej porze, było tu wiele ludzi. Księżyc za oknem oświetlał czubki drzew Zakazanego Lasu i odbijał się w jeziorze. Ktoś napalił w kominku, trzecioklasiści pisali po książkach z wróżbiarstwa, a grupka osób marzących o popularności z zazdrością wpatrywała się w jeden z kątów pokoju.
Stały tam cztery czerwone fotele i kilka puf, ustawione były tak, że sprawiały wrażenie zamkniętej nory. Rzeczywiście tak było. Huncwoci zagarnęli to miejsce już pierwszego dnia w Hogwarcie, tam znajdowało się ich małe królestwo, do którego nie każdy mógł wejść.
Syriusz skierował swoje kroki właśnie do tego kąta. Jego przyjaciele siedzieli rozłożeni na fotelach, co chwilę wybuchając śmiechem. Dosiadł się do nich, Biorąc ze stolika butelkę z Ognistą Whisky.
Huncwoci nie pytali się, gdzie był; dobrze wiedzieli. Zamiast tego opowiedzieli mu kilka nowych pomysłów na kawały. Najbardziej spodobała im się idea wysmarowania schodów masłem.
- No to załatwione – uśmiechnął się Syriusz.
Zebrali swoje rzeczy i poszli do dormitorium.
Jeśli było jakieś miejsce, w którym panował większy nieporządek, to nie zostało jeszcze odkryte przez ludzkość. Wszędzie walały się stare butelki, ubrania i gazety. Jedynie łóżko Remusa było czyste. Huncwoci zbierali się do posprzątania od wcześniejszego roku, ale nie mieli na to siły. Nie pomyśleli o użyciu czarów, a poza tym, obawiali się, że po sprzątaniu nie będą mogli niczego znaleźć.
Usłyszeli pukanie w szybę. James wpuścił do środka płomykówkę. Sowa trzymała w nóżce paczuszkę. Chłopak otworzył ją.
- To od mamy.
Wyjął coś z pudełeczka i przeczytał dołączony list.
- Jest też dla ciebie – rzucił niewielki przedmiot to Syriusza.
Chłopak złapał go i zobaczył srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie litery 'S'. Black poczuł, że trzęsą mu się ręce. W szóstej klasie uciekł z domu i zamieszkał u Jamesa. Rodzina Potterów traktowała go jak prawdziwego syna. Nie potrafił im się odwdzięczyć.
Zawiesił łańcuszek na szyi. Literka wpasowała się w zagłębienie między obojczykami. Podniósł wzrok i zobaczył podobną ozdobę u Pottera. Srebrne 'J' podnosiło się w rytmie oddechów przyjaciela.
- Dzięki – mrugnął do przyjaciela i usiadł na łóżku. Zauważył, że Remus jest przygaszony. - Lunio, wszystko w porządku?
- Pojutrze pełnia – to wystarczyło.
James usiadł koło przyjaciela i uśmiechnął się wesoło.
- Pomożemy ci, jak zawsze. Będzie dobrze. To w końcu tylko mały, futerkowy problem, co nie?
- Rogacz, powinieneś zostać poetą. Nikt by tego tak nie ujął – mruknął Black.
- To wrodzony talent, Łapo.
- Nie wątpię. Kto się dzisiaj pierwszy kąpie?
Frank jak na komendę rzucił się do łazienki. Minął zaskoczonego Remusa i trzasnął drzwiami.
- Ha!
Potter przetarł okulary.
- Wygląda na to, że Frank.

***
Syriusz zszedł do Pokoju Wspólnego. Musiał czekać na łazienkę, a nie miał siły na rozmowy o quidditchu. Pokój był pusty, w kominku powoli wygasał ogień. Black zauważył ciemne włosy rozlewające się na oparciu od kanapy.
- Meadowes?
Dziewczyna odwróciła się. Jak zwykle nie mógł niczego wyczytać z jej wyrazu twarzy. I jak zwykle zauważył, że jest piękna.
- Co ty tu robisz?
- Siedzę – ucięła krótko swoim zachrypniętym głosem. Syriusz westchną teatralnie i usiadł na fotelu.
- Gdzie byłaś w trakcie lekcji?
- Nigdzie.
- Cóż, ciekawe – odparł nonszalancko. Zaśmiała się. Dorcas lubiła się śmiać, ale robiła to rzadko. A przynajmniej nie w jego obecności. - Wiesz, czasami zastanawiam się, co jest pod tą twoją maską tajemniczości. Czy gdzieś głęboko w tobie żyje jakaś inna Dorcas Meadowes.
- Wszyscy się nad tym zastanawiają.
- Nie oszukasz mnie, Meadowes. Też masz słabości.
Dziewczyna wstała, nie spuszczając go z oczu podkreślonych czarną kredką. Była prawie jego wzrostu, ale teraz patrzyła na niego z góry. Po cholerę siadał na tym fotelu?
- Nigdy mnie nie poznasz.
Uśmiechnęła się, odwróciła na pięcie i wyszła.
Syriusz podążył za nią wzrokiem. W sumie nie rozumiał tej niechęci Meadowes od jego osoby. Nie spędzali wiele czasu razem, więc nie mogła powiedzieć, że coś o nim wie, a jednak traktowała go jak śmiecia. Wzruszył ramionami. Miał ciekawsze tematy do rozważań.
Gdy wrócił do dormitorium, Frank i James już spali. Remus przerzucał kartki jakiejś książki, ale wcale nie był na niej skupiony. Syriusz wziął szybki prysznic i usiadł na łóżku, prostując nogi i opierając się o ścianę.
- Gdzie byłeś? - zagadnął Lupin, zamykając powieść.
- Na dole – mruknął. - Spotkałem Dorcas – dodał po chwili.
Remus uniósł brwi. Z całej ich paczki miał chyba najcieplejsze kontakty z dziewczyną.
- Wow, i jak było? No co? Każda rozmowa z nią to jak podróż do Krainy Czarów. Nigdy nie wiesz, czego się spodziewać – dodał, widząc minę przyjaciela.
- A ponoć to Alicja nosi imię bohaterki... Zaczynam gadać dziwne rzeczy. Co czytasz?
Remus spojrzał na okładkę książki. Zmieszał się.
- To... Znalazłem w bibliotece. W sumie ciekawe – mruknął chłopak, wzruszając ramionami.
Uznał, że chce mu się spać, więc zasunął ciężkie kotary wokół łóżka i położył głowę na poduszce, jednak nocą zawsze zaczynały się jego rozmyślania o życiu. Pogładził dłonią zawieszkę od mamy Jamesa. Poczuł się niesamowicie szczęśliwy.
Tyle się zmieniło, odkąd trafił do Hogwartu. Znalazł prawdziwy dom, którego nigdy nie miał. Uciekł od swojej fanatycznej rodzinki, zastępując ją rodziną Potterów. Black'owie zawsze traktowali go jak wyrzutka, a gdy dostał się do Gryffindoru, zaczęło się piekło.
To właśnie wtedy Syriusz przestał wierzyć w miłość i uznał, że nikt go już nie skrzywdzi. Brzydzili go ludzie, którzy mieli świra na punkcie czystej krwi, więc wykańczał każdego Ślizgona, który mu się postawił. Szybko wyrobił sobie status popularnego chłopaka, znalazł przyjaciół i zaczął żyć naprawdę.
Jednak wciąż czuł, że to jedna, wielka iluzja. Udawał silnego, choć w środku był kruchy jak szkło.
Nie wiedział jeszcze, że ktoś będzie zdolny potłuc to szkło. Pewna istota, z którą pozornie łączyło go niewiele, ale w rzeczywistości byli jak dwie krople wody. Zagubieni w wyimaginowanym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz